czwartek, 25 czerwca 2015

RECENZJA: The Darkness - "Last of Our Kind" (2015)


The Darkness to jedno z najciekawszych zjawisk ostatnich kilkunastu lat. Być może łączenie przebojowości AC/DC z nietuzinkowym śpiewem a’la Queen do najbardziej odkrywczych nie należy, ale czuć było w tym świeże podejście, które wywołało poruszenie wśród dziennikarzy i słuchaczy (vide sukces „Permission to Land”). Niestety zniknęli tak szybko, jak weszli na szczyt muzycznej ekstraklasy. Pogrążyły ich – jak to niestety bywa w świecie rocka – narkotyki, które przejęły na tyle kontrolę, że nie dało się dalej funkcjonować i panowie zawiesili działalność. Nic jednak w przyrodzie nie ginie. W 2012 powrócili z nowym materiałem. Niezłym, ale patrząc z perspektywy dwóch poprzednich, nierównym, nie spełniającym do końca oczekiwań. Czy nowiutki „Last of Our Kind” pójdzie w jego ślady?


poniedziałek, 22 czerwca 2015

RECENZJA: Incubus - "Trust Fall (Side A)" (2015)


Trochę szkoda mi chłopaków z Incubus. Grają nietuzinkową muzykę. Mieszają funk, klasyczny rock z elektroniką, dokładają melodyjność i luz prosto z Kalifornii, ale nigdy tak naprawdę nie osiągnęli wielkiej popularności, chociażby jak Red Hot Chili Peppers czy Faith No More, z którymi są (lub byli w przeszłości) porównywani. Widać to dobrze w naszym kraju – pierwszy koncert zagrali dopiero kilkanaście dni temu na Orange Warsaw Festiwal, a publiczność zdecydowanie bardziej kojarzyła Bastille niż amerykanów, którzy działają w tym przemyśle od początku lat 90.


czwartek, 18 czerwca 2015

RECENZJA: Muse - "Drones" (2015)

Jeśli kiedyś będę miał za zadanie stworzyć listę najbardziej kontrowersyjnych zespołów na pewno znajdzie się na niej Muse i to na bardzo wysokim miejscu. Jedni kochają ich za wspaniałe melodie oraz gitarową wirtuozerię. Drudzy z kolei wytykają im nadmierny patos, który wylewa się z kompozycji. Prawda leży gdzieś pośrodku. Mimo, że należę do pierwszej grupy, niektóre utwory rzeczywiście są ciężko strawne nawet dla wytrwałego słuchacza. „Drones” w tej kwestii nic nie zmieni. Każdy pozostanie przy swoim zdaniu.


wtorek, 16 czerwca 2015

RECENZJA: "Duff McKagan. Sex, drugs & rock n' roll... i inne kłamstwa" (2015)


Legenda rocka to pierwsze skojarzenie, jakie przychodzi mi do głowy, kiedy myślę o Duffie McKaganie, jednym z najbardziej wpływowych basistów przełomu lat 80/90. On tego określenia akurat bardzo nie lubi (na samym końcu książki wyjaśnia dlaczego), ale inaczej się po prostu nie da. Grał w „najbardziej niebezpiecznym zespole świata”, czyli Guns N’Roses, ponadto udzielał się w dwóch supergrupach: Velvet Revolver i nieco zapomnianej Neurotic Outsiders, a teraz z kolei stoi na czele własnej kapeli Loaded. To wystarczające powody, aby powstała o nim książka. Przerobiliśmy już tomy o G’n’R, o dwóch „najważniejszych” (to dla każdego kwestia gustu) członkach, teraz otrzymujemy kapitalną pozycję na temat życia McKagana.