sobota, 9 stycznia 2016

PODUSMOWANIE: Najlepsze albumy 2015 - Polska


Tak jak obiecałem kilka dni temu - przyszła pora na podsumowanie krajowe, czyli subiektywny przegląd tego, co się działo na naszym poletku. A tu także nie mogliśmy narzekać na nudę. Nie zawiedli zarówno debiutanci, o czym świadczy pierwsze miejsce dla Korteza, jak i stara gwardia, która tworzy i nagrywa świetne albumy od lat (patrz: Armia, 2TM2,3 czy Lao Che). Dobra - nie będę dłużej przeciągał. Przed wami dziewięć wspaniałych krążków.



1. KORTEZ - BUMERANG
Prościej znaczy lepiej? Nie zawsze ta zasada się sprawdza, ale w przypadku oszczędnie zaaranżowanego (bez zbędnych ozdabiaczy i cudów na kiju) debiutu Korteza pasuje jak ulał. Alternatywa połączona z folk rockiem. Całość spaja głęboki i intrygujący głos głównego bohatera oraz piękne, poruszające teksty, które nikogo nie pozostawią obojętnym. Wzruszą i zmuszą do wszelkiego rodzaju przemyśleń. Takich artystów nam potrzeba. A wciąż niestety ich brakuje - ludzi z taką wrażliwością jest w naszym kraju jak na lekarstwo. Porażający debiut z fantastycznymi utworami, jak "Zostań" czy "Od dawna już wiem", które robią furorę na Liście Przebojów Trójki. Potrzeba jakiejś większej rekomendacji? Raczej nie.


2. LAO CHE - DZIECIOM
Mimo tego, że mają już na koncie sześć studyjnych albumów, wciąż potrafią zaskoczyć wszystkich dookoła - recenzentów, jak i słuchaczy. Tym razem nietypowym konceptem dzięcięcym (choć są to w gruncie rzeczy bajki dla dorosłych, Spięty porusza tematy, takie jak śmierć czy wojna) oraz rozstrzałem stylistycznym. Od funku, przez wodewill, a na brudnym, garażowym rocku kończąc. Za to dwie rzeczy nie zmieniają się od samego początku. Niebanalne teksty (Hubert Dobaczewski to dla mnie jeden z najlepszych tekściarzów na naszym podwórku) oraz wysoki poziom muzyczny. Dla wielu nieosiągalny. 


3. ARMIA - TOŃ
Armia po eksperymentalnych szaleństwach na "Freaku" (wyszalał się także wokalista, Tomasz Budzyński, tworząc projekt awangardowy projekt Rimbaud) wraca - można by tak rzec - do swoich korzeni (czytaj: od razu wiadomo z kim mamy do czynienia, wszechobecna waltornia, specyficzne teksty, baśniowy klimat, świetne zgranie sekcji rytmicznej). Ale nie oznacza to, że zespół (w nowym składzie) stoi w miejscu i nie rozwija się. Wręcz przeciwnie. Chodzi mi przede wszystkim o smaczki poukrywane w poszczególnych utworach. Najlepiej wyłapywać je podczas nocnego słuchania na słuchawkach - polecam i rekomenduję. "Toń" na takie poświęcenie niewątpliwie zasługuje. Legendarna formacja wciąż w formie! 


4. DAWID PODSIADŁO - ANNOYANCE AND DISSAPOINTMENT
Na palcach jednej ręki mógłbym policzyć zwycięzców słynnych telewizyjnych talent-shows, którzy po wygraniu rzeczywiście odnieśli sukces (zarówno artystyczny, jak i komercyjny) i nie przepadli bez śladu. Jednym z nich - Dawid Podsiadło. Udowadnia to swoim drugim solowym krążkiem. Płytą dojrzalszą od debiutu i po prostu lepszą pod każdym względem. Czyli niewątpliwie rozwój. "Annoyance and Dissapointment" to album dość eklektyczny (znajdą tutaj coś dla siebie zarówno osoby, które oczekują przebojów, ale również ci oczekujący eksperymentów, improwizacji i mocniejszego grania a'la Curly Heads), ale słuchając go nie doświadczymy znużenia. W tym tkwi jego ogromna siła.


5. LIPALI - FASADY
Jeśli ktoś do tej pory traktował Lipali jako młodszego brata Illusion po odpaleniu "Fasad" zmieni z pewnością zdanie. Mimo, że na czele obu stoi wybitny gitarzysta oraz wokalista Tomasz "Lipa" Lipnicki, różnice pomiędzy nimi są ogromne. Piąty studyjny album (pierwszy nagrany w nowym, czteroosobowym składzie) to najbardziej zróżnicowany (bossa nova, klimaty etniczne, swing - to wszystko tu jest) krążek w ich dorobku. I prawdopodobnie także najlepszy. A "Ludzie 1.2.", utwór promujący całość, to mój osobisty faworyt w kategorii przebój ro(c)ku 2015. Czapki z głów.


6. RIVERSIDE - LOVE, FEAR AND THE TIME MACHINE
Przyznam się bez bicia, że dopiero przy okazji "Love, Fear and the Time Machine" (jest to już szósty studyjny krążek w ich dyskografii), poznałem bliżej i - przy okazji - doceniłem jeden z naszych towarów eksportowych, który na rynku zagranicznym radzi sobie tak samo dobrze, jak u nas w kraju (2 miejsce na liście sprzedaży, tuż za Iron Maiden) - mowa o Riverside. Nie wiem co dokładnie mnie przekonało, ale mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że grzechem zaniechania było nie dostrzeganie ich potencjału. Pokazali się tym razem z bardziej melodyjnej strony (kłaniają się lata 80.), jest trochę prościej niż na poprzednich albumach. Dodali nowe elementy urozmaicając całość i wyszła im płyta, którą zawiesili sobie wysoko poprzeczkę. Ale udowodnili już w przeszłości, że radzą sobie z wyzwaniami nad wyraz dobrze. 


7. 2TM2,3 - ŹRÓDŁO
Nasza krajowa supergrupa (Darek "Maleo" Malejonek, Robert "Litza" Friedrich i Tomasz "Budzy" Budzyński - obecność tych postaci to gwarancja muzyki ze stemplem najwyższej jakości) po dłuższej nieobecności (zawiesili działalność po tragicznej śmierci perkusisty) wracają z płytą, która reprezentuje oblicze łagodniejsze, "bez prądowe" (dla niewtajemniczonych - panowie lubią też ostro przygrzmocić). Mimo, że bliższa jest mi wspomniana odsłona "czadowa", to do "Żródła" z pewnością będę często wracał, bo muzycy zaprezentowali naprawdę przepiękne utwory z przesłaniem - biblijne teksty powodują, że Tymoteusz to ewenement na krajowym podwórku.  


8. OBERSCHLESIEN - II
Jeśli lubicie mocne, industrialne brzmienia (spod znaku wczesnego Rammsteina) oraz teksty po... śląsku, to bez obaw możecie sięgnąć po drugi krążek zwycięzców jednej z edycji "Must be the Music. Tylko muzyka", panów z Oberschlesien. W porównaniu z debiutem muzycy niewątpliwie się rozwinęli - coraz więcej słychać ich własnego muzycznego charakteru, całość jest bardziej przemyślana i nie zawiera żadnego zbędnego utworu. No i teksty. Szczere i autentyczne, dotykające często ważnych problemów. Przykład, że po wygraniu muzycznego programu, można nagrywać dobre i ciekawe płyty.



9. FRONTSIDE - PRAWIE MARTWY
Metamorfoza, jaką przeszli muzycy w 2014 zaskoczyła (to mało powiedziane) pewnie większość sympatyków ekipy z Sosnowca. Porzucili metalowe korzenie na rzecz szeroko pojętego hard rocka. Postawili na melodie i przystępność czym - przynajmniej mnie - do siebie przekonali. "Prawie Martwy" to logiczna kontynuacja poprzednika, który ukazał się zaledwie rok wcześniej. Moc gitar, melodyjny śpiew wokalisty, radość płynąca ze wspólnego grania (najlepszym przykładem - "Lubię pić" z melodyjnym refrenem i akordeonem na pierwszym planie). 

Źródła zdjęć:
http://ecsmedia.pl/c/dzieciom-b-iext28208309.jpg
http://ecsmedia.pl/c/bumerang-b-iext30049460.jpg
http://i.iplsc.com/-/0004RS9UVJ2PEV8I-C122.jpg
http://www.muzycznyhoryzont.pl/wp-content/uploads/2015/11/ru-1-r-6400-n-is2170137qmy21.jpg
https://lipali.net/wp-content/uploads/2015/10/LIPALI_FASADY_cover.jpg
http://www.sputnikmusic.com/images/albums/197347.jpg
http://www.chrzescijanskiegranie.pl/aktualnosci/wp-content/uploads/2015/02/tymoteusz_zrodla_plyta-300x300.jpg
http://www.t-mobile-trendy.pl/uploads/media/a33f6ed6-0380-41c8-af29-0e62c68f5534/square-1438688176-250.jpeg
http://gfx.antyradio.pl/var/antyradio/storage/images/newsy/recenzje/frontside-prawie-martwy-2362/377553-1-pol-PL/Frontside-Prawie-Martwy.jpg

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz